Istnieją gatunki
muzyczne mniej lub bardziej obciachowe, którym należałoby zwrócić honor. Do
takich z powodzeniem zaliczamy gospel – chrześcijańską muzykę obrzędową
mającą swój rodowód w XIX-wiecznej kulturze czarnoskórych mieszkańców Stanów
Zjednoczonych.
Parafrazując słowa Richarda Dyera[1],
rzec można: gospel jest czymś więcej niż tylko formą muzyczną, to rodzaj tańca,
mody, klubów i specyficznej wrażliwości w obcowaniu ze świętością.
Spór
o autentyczną modlitwę
Gospel – podobnie jak
większość zjawisk związanych z kulturą chrześcijańską – jest dziś skazane na
niechlubną sławę, choć paradoksalnie coraz więcej ludzi pragnie kontemplacji i
zbliżenia do sfery sakralnej. W powszechnym wyobrażeniu gospel funkcjonuje jako
dewocyjny śpiew praktykujących katolików. Nic bardziej mylnego! To co stanowi o
wyjątkowości tego nurtu, to właśnie jej radosny wymiar. Gospel to dynamiczna
mieszkanka rytmów, silnie pielęgnująca kulturę współuczestnictwa. Towarzyszy
jej taniec i mnóstwo pozytywnej energii generowanej przez śpiewających, którzy
stają się uczestnikami pozytywnej celebracji. Gospel długo spotykał się z
krytyką wielu katolików ze względu na wymiar daleki od pompatycznego. Dziś
również w mniemaniu niektórych niedopuszczalne jest tak głośne i egzaltowane
podkreślanie swej religijności. Taka postawa – jaką lansuje nurt gospel – jest z
punktu widzenia krytyków daleka od autentyczności. To raczej zabawa i
niepoważny wybryk w sferze wymuszającej jak najpoważniejszą postawę.
Czy jednak krytycy
gospel, konserwatyści i zwolennicy tradycyjnych rytmów w muzyce
chrześcijańskiej pozostają bez skazy, ustawicznie nosząc się ze swoją absolutną
poprawnością i powagą? Wątpliwie. Można sądzić za Dyerem, że podobnie jak nie
istnieją pierwotne wspólnoty i nurty machinalnie przeciwstawiane komercyjnej
kulturze disco[2], tak sfera
religijna nie wymaga od nas namaszczonej celebracji, odwodząc od radości i
egzaltowanej zabawy. Jak sugeruje sama nazwa nurtu pochodząca od słów god spell (ang. dobra nowina) – gospel
jest radosną pochwałą Boga i energiczną modlitwą dziękczynną. Niepodobna więc
umniejszać roli gospel w Kościele. Dyskredytacja treści przekazywanych przez
ten nurt również jest nie na miejscu. W chwilach radosnego uniesienia modlitwy
wznoszone do Niebios bywają bowiem bardziej autentyczne niż te machinalnie
powtarzane za modlitewnikiem.
Wyjątkowość
badań na audiosferą
Bardzo ciekawe jest
spojrzenie Richarda Dyera na kulturę popularną przez pryzmat dźwięku. Autor
zdecydował się usytuować w centrum kultury disco osoby homoseksualne, które czynią
z niej narzędzie służące wyrażaniu siebie i swej seksualności. Analizuje następnie trzy cechy, które konstytuują kulturę disco: erotyzm, romantyzm i materializm. Tekst Richarda
Dyera i zawarta w nim perspektywa badawcza mogą okazać się użyteczne podczas dalszego
eksplorowania studiów queer. Tłumaczą bowiem fenomen sfery fonicznej oraz jej znaczenia
dla kultury popularnej, a także przekonują, jak bliskie codziennemu życiu może
być doświadczenie dźwięku. Kwestie kultury popularnej czy seksualności omawiane
były dotychczas z zupełnie innej perspektywy. Znaczenie miał tu swoisty
behawioryzm jednostek korzystających z dóbr kultury, przestrzenie wizualne,
psychologia czy polityka. Innowacyjne spojrzenie na dźwięk może pomóc wytłumaczyć wiele
problemów związanych z kreowaniem tożsamości lub tendencji rozwojowych kultury
masowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz