sobota, 31 maja 2014

"Psie serce" w perspektywie Greenblatta

Poetyka kulturowa jest wciąż przez polskich literaturoznawców traktowana po macoszemu. Niesprawiedliwe to, gdyż potrafi być ona narzędziem wspomagającym praktyki interpretacyjne poprzez umieszczenie tekstu w różnorodnych kontekstach kulturowych i historycznych. Zobaczyć to można podczas analizy wybranego utworu literackiego. Weźmy więc na warsztat Michaiła Bułhakowa i jego niedocenione „Psie serce”. Zostawmy jednak z boku immanentną analizę tekstu i – podążając za perspektywą Stephena Greenblatta – spójrzmy na nowelę Bułhakowa z punktu widzenia Nowego Historyzmu. Sama fabuła (Bohaterem jest tutaj profesor Przeobrażeński, który postanawia w ramach eksperymentu naukowego przeszczepić psu Szarikowi ludzką przysadkę mózgową. Pies zmienia się w człowieka o najgorszych przywarach, jakie tylko można sobie wyobrazić.) przestaje mieć znaczenie, a kluczowe stają się konteksty kulturowe i historyczne towarzyszące powstaniu dzieła.



Po pierwsze, musimy mieć na uwadze, że literatura jest zjawiskiem historycznym i właściwe jej odczytanie warunkowane jest przez zrozumienie społeczeństwa, w którym powstała. Dzieło nie jest samoistną wyspą, ale częścią dużego kontynentu. Tym samym musi być rozpatrywane przez wgląd na konteksty historyczne i kulturowe. „Psie serce” powstało w 1926 r. w bolszewickiej Rosji. Bułhakow, który podczas wybuchu rewolucji październikowej w 1917 r. rozważał emigrację, był niepokornym pisarzem uparcie cenzurowanym przez sowieckie władze. Czy krytyk ówczesnego systemu politycznego mógł nie zawrzeć elementów sprzeciwu wobec władzy w swoim utworze? Oczywiście, że nie. Trzeba pamiętać, że dzieła powstają w wyniku walk społecznych i są manifestem rzucanym w eter. Podejmuje się więc Bułhakow nie tyle deskryptywnej krytyki systemu politycznego, ale dialogu z jego zwolennikami i przeciwnikami.

Druga kwestia, choć dzieło powinno rozpatrywane być w kontekście wydarzeń historycznych, należy pamiętać, że to moment, w którym powstało jest istotniejszy od  jego intertekstualności. Nie polemizuje więc Bułhakow z innymi tekstami, ale skupia się na rzeczywistości znanej mu „tu i teraz”. Jego utwór powstał niejako pod wpływem chwili i składa się z różnorodnych dyskursów swojej epoki, uwzględniając nade wszystko dyskursy władzy.

Kolejna sprawa, musimy pamiętać, że również badacz analizujący dzieło jest uwięziony w pewnej rzeczywistości historycznej i patrzy na utwór przez pryzmat własnych doświadczeń. Na naszą lekturę i sądy wobec dzieła wpływa to, w jakiej rzeczywistości historycznej i w jakich warunkach one powstawały. Sądy nasze pozostają relatywne (zupełnie jak relatywna może być moralność w ocenie Nietschego).

Na historyczność „Psiego serca” składa się więc nie tyle jego fabuła wyraźnie na konkretne wydarzenia ukierunkowana, ale raczej kształt kulturowy i społecznie utrwalony sposób pisania o konkretnych wydarzeniach. Jako że literatury nie sposób oddzielić od kultury, stanowi ona „wytwór negocjacji między twórcą (…) oraz instytucjami i praktykami społecznymi”(Greenblatt, W stronę poetyki kultury). Literatura produkuje całe spectrum wartości i znaczeń, zasilając tym samym kulturę. Jeśli spojrzymy na „Psie serce” z tej perspektywy, zauważymy, że stało się ono źródłem wiedzy o przywarach socjalistów i wprowadziło do dyskursu literackiego zupełnie nowe spojrzenie na metamorfozę ideologiczną człowieka i jego upadek moralny.

Reasumując, każdy tekst usytuowany jest w historii i wgląd na nią pozwala na właściwą interpretację dzieła. Jeśli jeszcze dodatkowo weźmiemy pod uwagę pojęcie cyrkulacji, które wprowadził Greenblatt, by unaocznić istotę relacji między tekstem a rzeczywistością, dostrzeżemy, że tekst literacki przemawia do nas z różnych miejsc, generując rozmaite znaczenia i stała jest w nim obecność władzy (Greenblatt, W stronę poetyki kultury).

sobota, 24 maja 2014

Hoggart dziś

Spojrzenie na kulturę robotniczą w Anglii Richarda Hoggarta jest już w dużej mierze anachroniczne, czemu nie należy się dziwić, bo dzieło to ma ponad pół wieku, a w badaniach nad kulturą to bardzo dużo. Myślę jednak, że mimo to może stanowić cenne źródło dla współczesnych studiów kulturowych, nie tylko jako zapis ówczesnej sytuacji kulturowej i badawczej. Jako świadectwo historii teorii tekst ten jest oczywiście nieoceniony, będąc jednym z pierwszych, wręcz założycielskich dla studiów kulturowych. Teoria Hoggarta jest wciąż żywa. Opisany przez niego patriarchalny system rodziny robotniczej nie ma już odniesienia w rzeczywistości, na pewno nie w takiej postaci, nawet jeśli pozostały jeszcze jakieś jego elementy. Niemniej wiele innych aspektów wciąż może być z powodzeniem wykorzystywane.
Główne przesłanie całej książki, wielokrotnie w niej powtarzane, to twierdzenie, że wpływ popkultury na ludzi jest dużo mniejszy niż się powszechnie uważa. Myślę, że jest ono wciąż aktualne nie tylko ze względu na swoją prawdziwość, ale także dlatego, że dyskusja na ten temat jest wciąż żywa. Technologia cały czas się rozwija i z pojawieniem się każdego nowego nośnika pojawia się temat wpływu tego, co przekazuje, na odbiorców. Czy gry wideo powodują agresję u dzieci? Czy powinno się zakazywać pokazywania „szkodliwych” treści w serialach telewizyjnych? Czy media niezdrowo epatują przemocą i seksem? Praca Hoggarta może być odpowiedzią na te pytania, mimo że on sam, z oczywistych względów, badał tylko literaturę, prasę i radio.
Oskarżanie twórców popkultury o świadome zwodzenie odbiorców poprzez tworzenie fantastycznych rzeczywistości jest wg Hoggarta przecenianiem możliwości intelektualnych tych, którzy po prostu dzielą marzenia swoich odbiorców, a jedynym, co ich różni jest to, że przelewają je na papier czy realizują w innej formie. Z tym można by w dużej mierze polemizować, ale cennym, jak sądzę, elementem jest obrona twórców przed potępieniem ich jako tych, którzy dążą do rozpadu społeczeństwa przez mamienie ich nieprawdziwymi wyobrażeniami o świecie. Nie mają oni tak złowrogich zamiarów, chcą tylko w pewien sposób urzeczywistnić  marzenia ludzi im podobnych. Nie istnieje żaden „swego rodzaju spisek władz, sprytny sposób usypiania mas”, jak pisze Hoggart.
Popularna prasa, opisana przez Hoggarta, nadal ma swoje odbicie w niektórych współczesnych czasopismach. Sieczka tematyczna, pogoń za sensacją, płytkość wypowiedzi – wciąż można słyszeć takie oskarżenia. Hoggart jednak pisze, że „gdzieś głęboko pod tym wszystkim (...) można się doszukać pozostałości zdrowszej cechy”, jaką jest entuzjazm dla wiedzy. „Nie można się śmiać z tego, co mogło być początkiem autentycznej ciekawości intelektualnej”.
Hoggart ostrzega nas, żebyśmy nie ulegali romantycznej wizji „prostego człowieka”. Opisuje to zjawisko tak, jak i my możemy je zauważyć, na przykład w magazynach dotyczących prowadzenia domu. Najlepsze są specjały ze „spiżarni babuni”, najlepsze sposoby na chorobę to ludowe ziołolecznictwo, najpewniejszą prognozę pogody zapewniają górale, a w domu zawsze powinny się znajdować sprzęty sprzed stu lat – wiadomo, że na tarze, najlepiej w rzece, pierze sie lepiej niż w automatycznej pralce. Hoggart mówi, że „nie istnieje taka osoba jak >>prosty człowiek<<” i musimy o tym pamiętać.

Najważniejsze jest jednak to, co Hoggart opisuje jako „rezultaty” na zakończenie rozdziału VII. Pisze, że oskarżając popkulturę o cokolwiek, przypisujemy jej więcej życia niż tak naprawdę ma. Odbiorcy nie przyjmują przedstawionej rzeczywistości jako prawdziwej. „Czytając nowe rzeczy, poruszamy się w rejonie, gdzie nic się nie wydarza naprawdę”. Przyjmuje się popkulturę z pewnym dystansem, pozwalającym sprzeciwić się „szkodliwemu wpływowi” fantazji. „W momencie odbioru ludzie mogą się sztuce poddać, mogą się z nią identyfikować, ale w głębi duszy wiedzą, że to „nieprawda”; prawdziwe życie toczy się gdzie indziej”. Sądzę, że tego typu spostrzeżenia są cenne także do komentowania współczesnej rzeczywistości. Hoggart podsumowuje: „nowe sposoby polegają na rozmaitych „demokratycznych” tonach głosu, na dążeniu do wesołości i zgrabnej gładkości za wszelką cenę; główne założenia to nadmiernie dufny egalitaryzm, wolność, tolerancja, postęp, hedonizm i kultu młodości”. Czyż nie to właśnie obserwujemy we współczesnych mediach i popkulturze?

czwartek, 15 maja 2014

Jak Piotr Janiak wymyślił Oliviera.

W swoich rozważaniach na temat rekonstrukcji idei męskości w latach osiemdziesiątych, John Beynon stara się uchwycić zmiany postępujące w pojmowaniu męskości od modelu „nowego mężczyzny” do „nowego młodzieńca” i prześledzić impulsy powodujące przekształcanie się męskiego wizerunku. Temporalne zmiany idei męskości Beynona oraz wykształcające się w jego wywodzie modele wydają się, niemalże wszystkie, zawierać się w wizerunku polskiego „mężczyzny idealnego”, jednego z najbardziej rozpoznawalnych ludzi polskiego showbiznesu, Oliviera Janiaka.
Pierwszym z przywołanych w tekście konstruktów jest tak zwany „nowy mężczyzna”. Janiak wydaje się być modelowym przykładem mężczyzny dobrze wykształconego i obytego w świecie, który zerwawszy z modelem patriarchalnym i tradycyjnym pojmowaniem męskości, staje się mężczyzną wspierającym swoją partnerkę, silnie związanym ze swoim domem, a nie jedynie spełniającym w nim rolę żywiciela. Żoną Janiaka jest Karolina Malinowska, znana polska modelka, której kariera medialna rozwijała się równolegle z karierą męża, a wręcz małżeństwo dla obojga było cenną i często wykorzystywaną kartą w kreacji medialnego wizerunku szczęśliwej pary. Dwoje ludzi sukcesu, wspierający się nawzajem, nie rywalizujący o uwagę mediów, rodzice trzech synów, o których mówią, że chronią ich prywatność, nie rezygnując jednak z subtelnych gier, jak na przykład fotografia na okładce Vivy, na której nie widzimy dzieci, choć ich twarze odwrócone są od oka aparatu. Janiak podkreśla wagę rodziny w swoim życiu i przedstawia ją jako swój największy sukces. Za powód rezygnacji ze stanowiska redaktora naczelnego magazynu Malemen podaje potrzebę spędzania większej ilości czasu z synami.



Następną kategorią wyróżnioną przez Beynona jest „mężczyzna- narcyz”. I w tym przypadku większość wyróżników jesteśmy w stanie przypisać Janiakowi. Narcyz jest konstruktem medialnym, związanym z komercyjnym wizerunkiem mężczyzny. Trudno nie myśleć w ten sposób o Janiaku biorąc pod uwagę, że jest mężczyzną, który mając świadomość funkcjonowania świata mediów zmienił imię z pospolitego „Piotr” na oryginalne „Olivier”. Tekst podejmuje rozważanie nad trudnością określenia, czy narcyz jest produktem mediów, czy zawładnął mediami i włączył się w system medialnej reprodukcji. Na podobny problem napotykamy analizując medialną karierę Janiaka, który jako pierwszy w Polsce wprowadził na salony kategorię mężczyzny metroseksualnego i wyzwolił spod zasłony wstydu mężczyzn, którzy „dbają o siebie jak kobiety”. Janiak przyznał się do korzystania z zabiegów medycyny estetycznej, przy pełnym zainteresowaniu portali plotkarskich „poprawiając” sobie zęby. Jest wymieniany w dziesiątce najlepiej ubranych Polaków, a jego wybory modowe śledzone są i komentowane na łamach prasy plotkarskiej czy w telewizji. Tak jak w modelu Beynona, to ubrania stają się wyznacznikiem jego tożsamości. Modowe wybory Janiaka wskazują na kreację stylu gentlemana, który choć „kobiecy” w dobrej orientacji w nowinkach i odwadze w doborze strojów, wybiera najczęściej garnitury, czy nawet fraki, nie zapominając o krawatach, muszkach i dużych zegarkach, kreując styl nowoczesnego dandysa. Ciekawy jest brak Janiaka w reklamie, z wyjątkiem spotu promującego sklep internetowy, w którym to jednak nie on stawiany jest jako obiekt pożądania, a raczej wskazuje się na jego kompetencje w korzystaniu z trendów. Co ciekawe, w spocie Janiak występuje razem z żoną. (link: http://tv.wirtualnemedia.pl/film/olivier-janiak-i-karolina-malinowska-w-kampanii-fashiondays-pl)
Kariera Janiaka sytuuje go w centrum pokolenia „yuppie”. Chłopak z Krotoszyna, zmienił imię, zaistniał w mediach co doprowadziło go do sukcesu finansowego, największą popularność zdobył prowadząc autorski program poświęcony życiu warszawskich salonów. „Co za tydzień” było emitowanym co niedzielę programem poświęconym najważniejszym stołecznym wydarzeniom, z ważnymi klubowymi imprezami, premierami filmów, otwarciami butików czy galami rozdania nagród. Uwielbiany przez środowisko, nonszalancki choć zawsze taktowny w rozmowach z branżowymi kolegami, wprowadzał widzów TVN-u w świat napędzany spiralą konsumpcji, w grono ludzi, którzy doskonale wiedzą gdzie należy być, co należy mieć na sobie i w jaki gadżet zainwestować żeby być wartym uwagi i kilkunastu sekund czasu antenowego. Choć można traktować pobłażliwie salonową działalność Janiaka, nie sposób patrzeć w ten sposób na jego długoletnią posadę redaktora naczelnego, czy inicjatora charytatywnej akcji „Kalendarz gentlemanów” czy „Stop bosym stopom”, w której swoją medialną pozycję wykorzystywał by pomagać dzieciom. Nie bez pozytywnych skutków dla swojego wizerunku oczywiście.

Jedyną wątpliwą w analizie fenomenu Oliviera Janiaka kategorią podjętą przez Beynona jest „nowy młodzieniec”. Wydaje się jednak, że jest to kategoria, która w polskiej kulturze popularnej nie miała szansy jeszcze zaistnieć. Być może beynonowskimi nowymi młodzieńcami będą synowie mężczyzn, którzy sytuują się między kategoriami, przy pomocy których przyglądałam się Olivierowi Janiakowi. Nowy młodzieniec miałby możliwość zaistnienia dopiero wtedy, kiedy zakończy się etap „oswajania” modeli, które nie zdążyły się w Polsce zakorzenić. Nie ma szans na zaistnienie na szeroką skalę „nowego mężczyzny” bez liczebnej klasy średniej. Nie do końca nastąpiło również odczarowanie kategorii „narcyza”, który w Polsce zbyt często, ze względu na niezgodność z modelem industrialnego mężczyzny zostaje bezmyślnie opatrzony etykietką „pedał”. Yuppies stanowią z kolei wąskie grono, w większości ściśle związane z życiem stolicy.  

sobota, 10 maja 2014

"Warto mieć Microsoft Office 365 Personal w domu"

Żyjemy w świecie nowoczesnych technologii, które stanowią doskonały przykład dysjunkcji w rozumieniu Appaduraia. Ich aspekty ekonomiczne, kulturowe i polityczne rozchodzą się, tworząc barwną paletę znaczeń. Badacz wyróżnił pięć elementów składających się na model globalnej dysjunkcji, z których każdy charakteryzuje się płynnością i nieregularnością. Składniki te przenikają się, tworząc globalną rzeczywistość, w której żyjemy. Pamiętać należy, iż niemożliwe jest umiejscowienie ich zarówno w czasie, jak i przestrzeni, gdyż ich istotną cechą jest niesytuowalność i niedookreśloność. Sprawia to, że składowe modelu dysjunkcji stanowią swego rodzaju „światy wyobrażone” przez co nawiązują do koncepcji Benedicta Andersona o „wspólnotach wyobrażonych”.


Fenomenem wpisującym się w model globalnej dysjunkcji Appaduraia jest powstanie i nieustanny rozwój pakietu Microsoft Office. Jako zestaw scalający narzędzia biurowe jest on niezbędnym elementem funkcjonalizującym przeciętny system operacyjny, natomiast mnogość znaczeń z niego wyrosłych przyprawia o zawrót głowy. Unaocznia to kampania reklamowa najnowszej wersji pakietu: Office 365 Personal. Złożyło się na nią kilka spotów prezentujących mobilność i ponadczasowość tego narzędzia. Śledząc je, z łatwością odnaleźć można w nich odniesienie do poszczególnych elementów modelu globalnej dysjunkcji. I tym samym na etnoobraz w reklamie składa się panorama ludzi, którym dedykowany jest pakiet biurowy. Są to studenci, którzy dzięki pakietowi pozostają ze sobą w stałym kontakcie, a ich praca naukowa staje się łatwiejsza, są to dzieciaki, którym Office przynieść może ogromną frajdę podczas chociażby nauki rysunku, są to osoby poszukujące pracy, którym pakiet ułatwia zaprojektowanie skutecznego CV. Słowem, całe spectrum grup społecznych i zawodowych, którym najnowszy produkt grupy Microsoft może się przydać.

Na medioobraz w reklamie składają się natomiast wszystkie elementy świadczące o tym, w jaki sposób dystrybuowane są informacje przez pakiet Office oraz za pomocą jakich nośników. W tym przypadku nośnikiem będzie płyta CD-ROM oraz oprogramowanie w tzw. chmurze, które pozwala na ciągłą aktualizację pakietu podczas dostępu do Internetu.

Krajobrazem technologicznym będą te elementy spotu wskazujące na innowacyjność wykorzystanych technologii przy produkcji pakietu oraz perfekcyjnie wykwalifikowany zespół specjalistów dbających o produkt i będących jego niezaprzeczalną wizytówką oraz gwarancją najwyższej jakości.

Jeśli chodzi o krajobraz finansowy, kryją się za nim wszelkie aspekty ekonomiczne wynikające z produkcji i użytkowania pakietu.


Ideoobraz – jako ostatni z elementów modelu globalnej dysjunkcji – związany jest z przekazywaniem przez produkt konkretnej ideologii. W tym przypadku będzie on wezwaniem do zakupu, za którym stoi wkroczenie do świata najnowocześniejszych technologii i wysokiej jakości, oraz akceptacją konsumpcjonizmu.

czwartek, 10 kwietnia 2014

Jak Polacy sobie siebie wyobrażają – Ranczo

   Według Benedicta Andersona naród jest wspólnotą wyobrażoną, to znaczy tworem, zrodzonym z kultury. Tym, co konstruuje taką wspólnotę są wspólne dla wszystkich jej członków wyobrażenia o niej. Nie jesteśmy w stanie znać wszystkich członków narodu, ale wyobrażamy sobie ich jako tych, z którymi coś nas łączy. Najczęstszą podstawową cechą wspólną jest język. Wszyscy Polacy mówią po polsku. Nawet jeżeli są Kaszubami czy Ślązakami, nadal odczuwamy z nimi wzajemną więź. Innym ważnym czynnikiem spajającym jest historia, czy raczej - wobec niemożliwości jej obiektywności - wersja historii, którą wszyscy rodacy poznali w szkole i w domu. Ważną rolę pełni także Tradycja – wspólny narodowy zespół tradycji oraz religia. Łączą nas także warunki geograficzno-klimatyczne, stereotypy innych narodów o nas i nasze o innych narodach, cechy narodowe, mity i tak dalej. To wszystko to wyobrażenia, które kreują wspólnotę – naród.
   Przykłady ich wszystkich można zaobserwować w serialu Ranczo i powstałym na jego podstawie filmie Ranczo Wilkowyje. Zdobył on dużą popularność właśnie dlatego, że uosabiał wszystko, co Polacy myślą o sobie lub myślą, że inni o nich tak myślą. Przede wszystkim, akcja dzieje się na wsi, która jest, jak wiadomo, ostoją polskości i najlepszych wartości, nieskażoną wrogą cywilizacją i panoszeniem się Zachodu. Dlatego też tak wyraźnie widać polskie wyobrażenia. Obecność Amerykanki w Wilkowyjach jeszcze je uwypukla.
Po pierwsze – język. Polacy mówią po polsku i są niezmierni dumni z tego, że jest to tak trudny język, że niewielu jest w stanie się go nauczyć. Nieważne, jak bardzo niewykształceni ludzie go kaleczą – Amerykanka i tak mówi gorzej, ku uciesze współmieszkańców i widzów. Po drugie historia – w serialu często pojawiają się odniesienia do niekoniecznie jednoznacznych w dyskursie europejskim wydarzeń. Druga wojna światowa, Napoleon, PRL, konstytucja 3. maja, czasy zaborów – przewija się wiele wątków, zwłaszcza tych, które ukazują Polaków w dobrym świetle – jako szlachetnych, odważnych, prawych patriotów. Jeżeli chodzi o tradycję i religię – łączą się one ze sobą nierozerwalnie. Ksiądz jest jedną z najważniejszych postaci w gminie, ma duży wpływ, na to, co się w niej dzieje, mimo że wciąż powtarza, że Kościół jest apolityczny i nie potępia ludzi. Niedzielna msza zrzesza prawie wszystkich mieszkańców, a wójt – ateista jest najczęściej postacią negatywną. To także kościelne dzwony wzywają wszystkich do ratowania ojczyzny przed mafią. Co także przywołuje na myśl wiele przykładów z polskiej historii, które udowadniają, że mimo wewnętrznych niesnasek, w obliczu prawdziwego zagrożenia potrafimy się zjednoczyć i skutecznie pokonać wroga.
   Obraz Polaka, jaki wyłania się z serialu nie jest może najlepszy, ale za to bliski sercu każdego z nas. Nie musimy się z nim indywidualnie utożsamiać, ale odnajdujemy w nim cechy, które każdemu z nas są znane jako „narodowe”. Z Rancza wiemy, że Polak: jest nieufny wobec obcych, ale jednocześnie entuzjastycznie przyjmuje wszystko, co „amerykańskie”. Lubi wypić i jest w tym mistrzem: panowie z ławeczki są ulubionymi bohaterami, mimo że w rzeczywistości byłoby to niemożliwe; ci sami panowie bardzo „po polsku” tłumaczą zjawisko picia różnymi wydarzeniami z polskiej historii; wódka jest nieodłącznym elementem ważnych wydarzeń: powitanie Lucy, wesela, powitanie zagranicznej delegacji, wstąpienie do senatu, na odwagę, na nerwy, z radości, ze smutku itd. Polak jest konserwatywny, a nawet zacofany – protest mężczyzn przed gminą, tylko dlatego, że ich żony postanowiły zacząć pracować. Polak jest religijny i zawsze słucha księży, a biskupa nie potrafi przywitać bez honorów. Polskie kobiety dobrze gotują, polscy mężczyźni dobrze budują. Zwłaszcza, jeśli mają się zebrać razem i odbudować jedyny we wsi lokal, gdzie można pić alkohol. Polak jest dzielny w sytuacji zagrożenia i jest gotowy zginąć za ojczyznę – obrona przed mafią.

   Przykłady można by mnożyć. W serialu pokazane jest wiele wyobrażeń Polaków o nich samych, które sprawiają, że czujemy się wspólnotą  - narodem. Nie jest ważne, czy sami się z tymi wyobrażeniami identyfikujemy, czy w ogóle znamy kogokolwiek, kto odpowiada takiemu obrazowi Polaka – ważne jest, że cechy tego obrazu dobrze znamy i są nam bliskie. W ten sposób tylko Polak Polaka może naprawdę zrozumieć, „tylko Polak Polakowi może ufać, Polak do Polaka może się uśmiechać, Polak Polaka może kochać”, jak mówi wójt Wilkowyj w swoim spocie wyborczym.