Spojrzenie na kulturę
robotniczą w Anglii
Richarda Hoggarta jest już w dużej mierze anachroniczne, czemu nie należy się
dziwić, bo dzieło to ma ponad pół wieku, a w badaniach nad kulturą to bardzo
dużo. Myślę jednak, że mimo to może stanowić cenne źródło dla współczesnych
studiów kulturowych, nie tylko jako zapis ówczesnej sytuacji kulturowej i badawczej.
Jako świadectwo historii teorii tekst ten jest oczywiście nieoceniony, będąc
jednym z pierwszych, wręcz założycielskich dla studiów kulturowych. Teoria
Hoggarta jest wciąż żywa. Opisany przez niego patriarchalny system rodziny
robotniczej nie ma już odniesienia w rzeczywistości, na pewno nie w takiej
postaci, nawet jeśli pozostały jeszcze jakieś jego elementy. Niemniej wiele
innych aspektów wciąż może być z powodzeniem wykorzystywane.
Główne przesłanie całej książki, wielokrotnie w niej powtarzane, to
twierdzenie, że wpływ popkultury na ludzi jest dużo mniejszy niż się
powszechnie uważa. Myślę, że jest ono wciąż aktualne nie tylko ze względu na
swoją prawdziwość, ale także dlatego, że dyskusja na ten temat jest wciąż żywa.
Technologia cały czas się rozwija i z pojawieniem się każdego nowego nośnika
pojawia się temat wpływu tego, co przekazuje, na odbiorców. Czy gry wideo
powodują agresję u dzieci? Czy powinno się zakazywać pokazywania
„szkodliwych” treści w serialach telewizyjnych? Czy media niezdrowo epatują
przemocą i seksem? Praca Hoggarta może być odpowiedzią na te pytania, mimo że
on sam, z oczywistych względów, badał tylko literaturę, prasę i radio.
Oskarżanie twórców popkultury o świadome zwodzenie odbiorców poprzez
tworzenie fantastycznych rzeczywistości jest wg Hoggarta przecenianiem
możliwości intelektualnych tych, którzy po prostu dzielą marzenia swoich odbiorców,
a jedynym, co ich różni jest to, że przelewają je na papier czy realizują w
innej formie. Z tym można by w dużej mierze polemizować, ale cennym, jak sądzę,
elementem jest obrona twórców przed potępieniem ich jako tych, którzy dążą do
rozpadu społeczeństwa przez mamienie ich nieprawdziwymi wyobrażeniami o
świecie. Nie mają oni tak złowrogich zamiarów, chcą tylko w pewien sposób
urzeczywistnić marzenia ludzi im
podobnych. Nie istnieje żaden „swego rodzaju spisek władz, sprytny sposób
usypiania mas”, jak pisze Hoggart.
Popularna prasa, opisana przez Hoggarta, nadal ma swoje odbicie w
niektórych współczesnych czasopismach. Sieczka tematyczna, pogoń za sensacją,
płytkość wypowiedzi – wciąż można słyszeć takie oskarżenia. Hoggart jednak
pisze, że „gdzieś głęboko pod tym wszystkim (...) można się doszukać
pozostałości zdrowszej cechy”, jaką jest entuzjazm dla wiedzy. „Nie można się
śmiać z tego, co mogło być początkiem autentycznej ciekawości intelektualnej”.
Hoggart ostrzega nas, żebyśmy nie ulegali romantycznej wizji „prostego
człowieka”. Opisuje to zjawisko tak, jak i my możemy je zauważyć, na przykład w
magazynach dotyczących prowadzenia domu. Najlepsze są specjały ze „spiżarni
babuni”, najlepsze sposoby na chorobę to ludowe ziołolecznictwo, najpewniejszą
prognozę pogody zapewniają górale, a w domu zawsze powinny się znajdować
sprzęty sprzed stu lat – wiadomo, że na tarze, najlepiej w rzece, pierze sie
lepiej niż w automatycznej pralce. Hoggart mówi, że „nie istnieje taka osoba
jak >>prosty człowiek<<” i musimy o tym pamiętać.
Najważniejsze jest jednak to, co Hoggart opisuje jako „rezultaty” na
zakończenie rozdziału VII. Pisze, że oskarżając popkulturę o cokolwiek,
przypisujemy jej więcej życia niż tak naprawdę ma. Odbiorcy nie przyjmują
przedstawionej rzeczywistości jako prawdziwej. „Czytając nowe rzeczy, poruszamy
się w rejonie, gdzie nic się nie wydarza naprawdę”. Przyjmuje się popkulturę
z pewnym dystansem, pozwalającym sprzeciwić się „szkodliwemu wpływowi”
fantazji. „W momencie odbioru ludzie mogą się sztuce poddać, mogą się z
nią identyfikować, ale w głębi duszy wiedzą, że to „nieprawda”; prawdziwe życie
toczy się gdzie indziej”. Sądzę, że tego typu spostrzeżenia są cenne także do
komentowania współczesnej rzeczywistości. Hoggart podsumowuje: „nowe sposoby
polegają na rozmaitych „demokratycznych” tonach głosu, na dążeniu do wesołości
i zgrabnej gładkości za wszelką cenę; główne założenia to nadmiernie dufny
egalitaryzm, wolność, tolerancja, postęp, hedonizm i kultu młodości”. Czyż nie
to właśnie obserwujemy we współczesnych mediach i popkulturze?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz